„…Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować.
Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla
ciebie jedyny na świecie.” - Mały książę - Antoine de Saint Exupery
"Mały książę" - to lektura, do której wracam bardzo często. Jest
ponadczasowa, a doświadczenia nabywane w ciągu naszego życia powodują,
że za każdym razem rozumiemy ją coraz lepiej a nawet inaczej...Nie
porusza się w niej tematu buntu dziecka, ale naszła mnie pewna refleksja
odnośnie "buntu dwulatka". Nie będę cytować książek naukowych, ani
mądrych wypowiedzi osób, które się na tym znają. Chciałabym się
podzielić pewnymi spostrzeżeniami, które być może komuś się przydadzą. I
myślę, że zainteresowani nie muszą być wyłącznie rodzice posiadający
dzieci w tym wieku. Zawsze jest czas na przemyślenia. Zawsze jest czas
na zmiany.
Bunt dwulatka istnieje:) ale nie musi... Mówi się, że
dzieci się bawią - ale prawdą jest, że to my dorośli się bawimy - jak
idziemy na imprezę, albo do kina czy na kabaret. Jest to forma
odpoczynku, relaksu po całodniowych obowiązkach. Dzieci natomiast, do
pewnego momentu poznają świat, sprawdzają granice, które stawiają im
dorośli, uczą się zachowań, które wg. nas są odpowiednie. Rzucając
przedmiotami sprawdzają ich wagę no i zasięg, bo czasami to i cały pokój
przeleci taka zabawka:) Ale musimy być czujni, w którym momencie to już
nie jest sprawdzanie ciężaru przedmiotu a zwracanie na siebie uwagi
rodzica.
Dzieci wiedzą kiedy ktoś jest z nimi na 100% - my nie
zawsze to czujemy bo w tym pędzie wystarczy nam jak ktoś z nami rozmawia
i pstryka w telefonie smsy lub ogląda TV. Dziecku natomiast zależy,
żeby mama nie rozmawiała z nim zza gazety, odpowiadając zdawkowo na
pytania, których jest mnóstwo po całym dniu!!! Dziecko buntuje się
przeciwko tacie, który kolejny raz mówi, że zaraz przyjdzie tylko coś
dokończy, albo gdzieś zadzwoni. Dziecko buntuje się gdy rodzic pyta "czy
się pobawimy" po czym rozrzuca klocki na dywanie i siada przed TV.
Wtedy "pociecha" podchodzi do rodzica i ciągnie za rękaw, albo kopie
zabawkę, albo zaczyna krzyczeć - a rodzić na to, że "jesteś
niegrzeczny/a". Czy to jest bunt? Tak, bunt przeciwko temu, że nie
widziałem/am mamy/taty cały dzień a jak już ich widzę to słyszę
"później", "zaraz" no i w dalszej kolejności - "uspokój się", "zaraz
pójdziesz spać", "nie wolno".
Czy ten bunt minie??? Tak!!
Bez
względu, czy wymierzymy dziecku karę, czy będziemy je nadal lekceważyć,
czy będziemy na nie krzyczeć, aż się w końcu uspokoi - "nasza pociecha"
zaakceptuje wyższość rodzica i stwierdzi, że "dzieci i ryby głosu nie
maja". Wygrana?? Tak!! Ale musimy się liczyć z jednym - nasze dziecko
będzie nas traktować z biegiem upływającego czas tak samo lub bardzo
podobnie - będzie nas lekceważyć, będzie na nas krzyczeć no i czas
pokarze jakie jeszcze umiejętności nabędzie:)
Reasumują...wg. mnie
bunt dwulatka to nic innego jak prośba o UWAGĘ - pełną uwagę. Jeśli nie
mamy dla dziecka czasu to stwórzmy mu warunki, aby chwilę poczekało i
zajęło się sobą (tylko 3 godziny bajek to już chyba forma ucieczki przed
obowiązkami), a jeśli już mamy czas, aby pobyć z naszym ukochanym
dzieckiem to bądźmy z nim na 100%.
W myśl poglądów liska:
„…Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować.
Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla
ciebie jedyny na świecie.”
