Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni...jakoś tak...nie do końca lubię to powiedzenie. Czasami się sprawdza czasami nie...w kuchni zdecydowanie nie polecam:)
Jednak nie o kulinarnych podbojach będę pisać.
Kilka dni temu obejrzałam film "Daleka północ" z Charliz Theron w roli głównej. Nie da się pominąć Jej niezwykłej urody...lecz nie to przykuło moją uwagę, a niezwykły warsztat aktorski...a może nie warsztat tylko osobiste doświadczenia.
Wcześniej nie interesowałam się życiem tej hollywoodzkiej gwiazdy. Jednak gdy przeczytałam o Niej artykuł w jednej z moich ulubionych gazet...pomyślałam jak ciężko być piękną...jak mało wiemy...jak łatwo oceniamy ludzi: po ubraniu, po uśmiechu na czerwonym dywanie...po samochodzie...po rozczulających uściskach z partnerem...
To wszystko to nic. To wszystko jest tym co widz chce zobaczyć, gdy ktoś jest ładny. A Charliz nie można odmówić urody, wdzięku, 180 wzrostu i hipnotyzującego zielonego koloru oczu. I nie jedna chciałaby wyglądać tak jak Ona...więcej powiem...nie jedna oddałaby wszystko aby być Nią.
A Ona, skromnie lub nie skromnie...uważa, że jej uroda nie pomaga a przeszkadza w realizowaniu siebie jako aktorki. Bo większość reżyserów (większość ekipy) to mężczyźni, a oni chętnie obsadzają "takie" Charliz w rolach "dupeczek". Tylko, że nie każda piękna kobieta godzi się "grać piękną"... Chcą czegoś więcej...chcą "się przebrać", wczuwać w rolę...przekazać coś widzowi...a co można przekazać "byciem piękną"...
Charliz dostała szansę i udowodniła, że jej uroda to nie wszystko co ma do zaoferowania...w "Monster" pokazała, że nie "urodą się gra". Oskar to potwierdził. Film "Daleka północ" nie "odebrał" Jej urody, ale pokazał coś o czym nie wiedziałam...że ta kobieta cierpi i walczy jednocześnie...walczy o szczęście o godność...walczy o bycie kobietą...a nie bycie "piękną". A nie wiedziałam...że Jej prywatne życie "brutalnie" Ją potraktowało. Jako nastolatka była świadkiem morderstwa. Jej Świat runął. Matka na jej oczach zabiła (w obronie własnej) ojca. Nie trzeba dodawać, że lekko z nim nie miały. Dalej szły przez życie same. Nie "brała" nikogo na piękne oczy czy długie nogi. Więc w "Dalekiej północy" nie do końca grała...pokazała czyjeś problemy całą sobą. Nie trzeba przeżyć podobnej historii, żeby pokazać ból, cierpienie, bezradność a zarazem siłę, zaradność...Nominacja do Oskara kolejny raz nie za ładne oczy. Bo film nie o urodzie był.
Ten film koniecznie trzeba obejrzeć. Film o dramacie kobiet, ale absolutnie polecam również mężczyznom. Bo Woody Harrelson jako Bill White pokazał, że kobieta ma takie same prawa co mężczyzna...zmiażdżył towarzystwo. Film nie jest piękny i wzruszający...bo to historia, która wydarzyła się na prawdę. Dotyczy pierwszego w historii zbiorowego pozwu o molestowanie seksualne, więc można się domyślać, że nie jest to bajka o Kopciuszku. A i Charliz mimo urody na Kopciuszka nie wyglądała. Nie widziałam w Niej biednej, ładnej, przygaszonej kobiety.
Charliz nie ma modelowej rodziny. Przecudnej urody mąż i trójka podobnych do niej dzieci. Obecnie jest sama po dosyć burzliwym związku. Ma dwójkę adoptowanych dzieci, które są Jej całym Światem. Nic więcej nie trzeba dodawać.
Ku refleksji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz