MojeLustro

środa, 23 listopada 2016

CD...SAMOTNA WŚRÓD LUDZI 2

...widziała, że coś jest nie tak, ale to coś nie miało definicji...nie potrafiła sobie zadać pytania...a więc i odpowiedzi nie znała...
...dlaczego niegdyś szczęśliwa...dziś samotna wśród najbliższych...co się takiego stało, że życie, które w kość Jej nigdy nie dało, jest tak ciężkie i męczące...Jak to możliwe, że mając zdrowe dzieci, pracowitego dobrego męża i przywileje, z których korzystają dzięki "godnej" pracy nie dają radości...
 
 
...ten dzień był przełomowy...to wtedy pierwszy raz w życiu zadała sobie pytanie: "Dlaczego nie jestem szczęśliwa?", ale po tym pytaniu czuła się jeszcze gorzej...bo nie wiedziała gdzie szukać odpowiedzi...miała wszystko...czytała książkę...zasnęła...
 
...śniło jej się że jest w kuchni. To nie była jej kuchnia...ta kuchnia była nie taka jaką by chciała...wszystko w tej kuchni było nie tak...ale jedno było tak jak by chciała...Ona się śmiała...ze śmiechu bolał ją brzuch...czuła się lekko i beztrosko...w kuchni był jeszcze ktoś...mężczyzna...podeszła bliżej, bo nie była pewna kto to...to był jej tata...ale dlaczego...w jednej chwili poczuła niepokój...On zmarł...a Ona go nie opłakiwała...nie potrafiła...doświadczyła zbyt wiele krzywdy z jego strony...podszedł do Niej...miała spuszczoną głowę...podniósł jej podbródek i spojrzał głęboko w oczy...nigdy wcześniej nie widziała z tak bliska jego oczu...czekała, aż coś powie, a z drugiej strony bardzo tego nie chciała...On nic nie powiedział, przytulił Ją i się popłakał...
 
www.demotywatory.pl
 
...Przebudziła się z bólem brzucha...to od śmiechu...to było tak realne...poczuła dziwne mrowienie w głowie...co to za uczucie...czy to tęsknota...czuje się jak wtedy gdy czeka na męża i gdy tak bardzo za nim tęskni...ale dlaczego...czy tęskni za tatą...
 
Nie chciała odpowiadać sobie na to pytanie...od dawna nie czuła się tak ...spokojna...chciała zatrzymać to uczucie na dłużej...na zawsze...
 
...Poszła do kuchni...stał w niej mąż i robił naleśniki...buzię miał umazaną mąką...chciało Jej się śmiać...ale jak to...tyle razy widziała go umazanego mąką i ją to denerwowało...a teraz zaśmiała się na głos...nie mogła się powstrzymać...znowu poczuła mięśnie brzucha - jak we śnie...mąż też zaczął się śmiać mimo, że nie wiedział z czego Ona się śmieje...
 
...Poszła do łazienki, zamknęła drzwi na zamek, popłakała się...
 
...CDN...

czwartek, 17 listopada 2016

SAMOTNA WŚRÓD LUDZI 1

To nie jest lekki temat...bo samotność to rak, który rozwija się w nas latami...ciężko ją zdiagnozować, bo często otoczeni ludźmi, na samotnych nie wyglądamy...a samotność to nie tylko "babcia, która nie ma nikogo, kto by jej szklankę wody podał". Ten rodzaj samotności często jest dużo łatwiejszy do zaakceptowania. Są i tacy, co samotność wybrali na swojego towarzysza życia...Jednak prawdziwy dramat przeżywają Ci, co są samotni wśród ludzi...otoczeni rodziną, znajomymi, współpracownikami...
 
...nie cieszyło ją to co miała, a miała wiele. Zdrowe dzieci, pracowitego męża, mamę, na którą nie zawsze mogła liczyć, ale mimo wszystko interesowała się jej życiem, przytulne mieszkanie, samochód, który nie zawodził, koleżanki z którymi mogła porozmawiać...lecz Ona nie bardzo z tych dobrodziejstw korzystała...
 
 
Depresji nie miała...bardziej dystymię - cierpiała na przewlekłe obniżenie nastroju...nie zawsze tak było....ale nie wie też kiedy się zaczęło...jednak trwało to latami...bywało różnie: były lepsze i gorsze momenty w Jej życiu...czasami czuła, że życie u wszystkich wygląda tak samo (co paradoksalnie podnosiło ją na duchu), a niekiedy myślała, że jest zmęczona życiem i długo tak nie pociągnie.
 
Pracowała, prowadziła dom, chodziła na zebrania do szkoły...żyła z dnia na dzień. Jej życie kręciło się wokół męża i domu. Bo to właśnie mąż...to On był jej sposobem na życie, wyznacznikiem dnia kolejnego, motywacją w kuchni i atrakcją po pracy...
 
Czekała, oczekiwała, przeczekiwała...nic nie planowała, bo mąż potrafił z dnia na dzień poinformować Ją, że zostanie dłużej w pracy, że wychodzi z kolegami na bilard, że idzie na siłownię (tu była sytuacja stabilniejsza, bo przeważnie chodził na siłownię w poniedziałki i czwartki), że szykuje mu się wypad na ryby, albo impreza integracyjna...
 
 
 
A Ona reagowała różnie: gdy źle się czuła (a często tak było) to było Jej na rękę, że jej "wyznacznik" ma jakieś zajęcia po pracy, jednak gdy czuła się dobrze chciała ten czas spędzić z nim, a gdy on z różnych powodów odmawiał, była wściekła, smutna, sfrustrowana...popołudnie i wieczór trwały w nieskończoność... Dzieci kochała, ale one dla niej atrakcją nie były...bardziej obowiązkiem...odrabiała z nimi lekcje...oglądała TV...bawiły się same...
 
Gdy koleżanki chciały Ją gdzieś wyciągnąć...mówiła, że jest zmęczona, albo kłamała, że ma zaplanowany wieczór z mężem... Jej obiekt westchnień czasami zabrał Ją do kina, było i tak, że niespodziewanie porwał na kolację...i te momenty nadawały Jej życiu sens...Wspominała to w samotne wieczory, w pracy, gdy koleżanki opowiadały o atrakcjach własnego życia...
 
Wypadów było coraz mniej...wspólnych wieczorów też...rozmowy przy obiadach szybko się kończyły...a tematy zaczęły krążyć jedynie wokół dzieci i jego pracy...Zaczęła się dusić we własnym domu...pierwszy raz w życiu poczuła, że są oni (mąż, dzieci) i Ona...już nie czuła, że jest częścią rodziny...
 
...CDN...