MojeLustro

środa, 23 grudnia 2015

CZY ŚWIĘTY MIKOŁAJ ISTNIEJE NAPRAWDĘ?

Wszyscy potrzebujemy w "coś" wierzyć. Wiara sprawia, że snujemy plany na przyszłość, jesteśmy szczęśliwsi, daje poczucie sprawiedliwości, nadaje sens i porządek codzienności. Święta Bożego Narodzenia to czas, w którym nasza wiara nabiera większego blasku. Wierzymy w różne rzeczy i na różny sposób, w różnych sytuacjach odzwierciedlamy naszą wiarę. Jakkolwiek się ona objawia to jest nam potrzebna, bo wierzymy nawet po doznanych krzywdach.
 
 
Święta, to czas w którym przebaczamy sobie nawzajem, odkładamy na bok spory, planujemy być lepsi dla siebie, bliskich oraz obcych. Ale jest to również czas, który zabiera nas w przeszłość. Wspominamy z łezką w oku najpiękniejsze Święta, znowu jako dzieci siedzimy pod choinką rozpakowując prezenty, tym samy przez chwilę odczuwamy podobne emocje co wtedy. Chcielibyśmy jeszcze raz uwierzyć w Świętego Mikołaja, który nadawał sens oczekiwaniom na prezenty:) 
 
 
Dziś znamy prawdę, ale czy ma to większe znaczenie? Myślę, że nie. Nie bez powodu opowiadamy naszym dzieciom historie o Świętym, który rozdaje dzieciom prezenty. Chcemy tym samym zachować namiastkę własnego dzieciństwa, poczuć podobną ekscytację, co kilkanaście lat temu. Pragniemy, aby dzieci wierzyły w Mikołaja jak najdłużej i smuci nas moment, w którym ujawniamy całą prawdę. Lecz nie smućmy się, ponieważ Mikołaj choć "nienamacalny" pozostanie w naszych sercach i pamięci do końca życia. Zaszczepiona w dzieciństwie tradycja ma niezwykłą moc. Idzie z nami przez całe życie - bardziej lub mniej modyfikowana. Tylko od nas zależy czy będziemy ją pielęgnować.
 
 
Pamiętajmy aby większą wagę przywiązywać do symboli niż "otoczki". Wyczekujmy z dziećmi pierwszej gwiazdki, śpiewajmy kolędy,  opowiadajmy świąteczne historie, celebrujmy jedzenie, jak najwięcej czasu spędzajmy przy stole rozmawiając i wspominając.     
 
 
W natłoku pracy nie mamy czasu się zastanowić nad magią Świąt, dlatego znajdźmy chwilkę, popatrzmy w niebo i poprzyglądajmy się gwiazdom. Porozmyślajmy o Świętym Mikołaju o sensie jego istnienia w naszych myślach, marzeniach. O tym czy Go potrzebujemy, co nam daje Jego "obecność" w naszych domach. Dlaczego chcemy aby nasze dzieci w Niego wierzyły jak najdłużej.
Święty Mikołaj odgrywa niezwykle ważną rolę. Dzieci z całego Świata piszą do Niego listy z nadzieją na realizację marzeń.  Często marzeniem jest rodzeństwo, pokój na Świecie, praca dla tatusia lub mamusi, zdrowie albo nawet życie.
 
 
Dbajmy o to aby Święty Mikołaj był w naszych domach w każde Święta. Rozmawiajmy o Nim, przywołujmy we wspomnieniach, piszmy wraz z dziećmi listy do Niego. I nie zapominajmy, że dla Świętego Mikołaja wszyscy jesteśmy dziećmi. On pamiętaj czasy gdy Jan był Jasiem, a Zofia - Zosią:)
 
 
Życzę pięknych, spokojnych Świąt i chwili zapomnienia przy szukaniu pierwszej gwiazdki:)

piątek, 18 grudnia 2015

BAJKA WYJAŚNI - CZYLI BAJKOTERAPIA

Wszyscy, którzy mieli szczęśliwe dzieciństwo, lubią do niego wracać myślami. Wszyscy, którzy pamiętają coś dobrego z dzieciństwa, lubią to wspominać. Wszyscy, którzy mieli przykre dzieciństwo, marzą o innym, wymyślając inne scenariusze.

 
Dzieciństwo idzie z nami przez życie. W dzieciństwie kocha się bezinteresownie, marzenia wydają się być oczywiste do spełnienia, osoby po 30 roku życia w oczach dzieci są stare, a maskotki maja magiczną moc i w każdej chwili mogą ożyć.


 
Idąc dalej... W dzieciństwie wierzy się w bajki. Wierzy się i w ich przesłanie, w to że wydarzyły się naprawdę, że taka bajka każdemu się w życiu przydarzy. Jak to się dzieje?
 
Dzieci mają czysty umysł. Ciężko powiedzieć, żeby miały jakiś bagaż doświadczeń, bo nawet jeśli doznały w życiu przykrości, to nadal wierzą w "cuda", nie opierają się na doświadczeniach, nie rozpatrują przyszłości przyczynowo-skutkowo - tę wiarę należy pielęgnować tak długo jak się da. Dziecięcą wrażliwość, niczym niezmąconą wiarę w magiczny świat pielęgnują bajki. Rozstrzygają dylematy, odpowiadają na pytania, kolorują szarą rzeczywistość i dodają blasku życiu.
 

 
Bajki zostały docenione, a ich właściwości uwzględniono w terapii. Bajkoterapia jest bardzo cenionym sposobem na poradzenie sobie z lękami, oporami, dylematami oraz wieloma innymi problemami. Służy zarówno dzieciom jak i dorosłym. Często zapominamy, że trudne z pozoru problemy wymagają prostego rozwiązania, które mogą nasunąć właśnie bajki.

 
Czemu służy bajkoterapia?
  • Wspiera i wzmacnia
  • Nakreśla nową perspektywę postrzegania siebie
  • Wzbogaca wiedzę dziecka o emocjach i uczuciach
  • Pomaga zrozumieć, zaakceptować i poradzić sobie z lękiem, wstydem, czy złością
  • Rozjaśnia trudne sytuacje w życiu dziecka, np. kłótnie rodziców, śmierć bliskiej osoby
 

Bajki terapeutyczne jednak różnią się od "zwykłych" bajek. Nie posiadają morału, nie pouczają. Pokazują one możliwe sposoby działania, ale pozostawiają wybór. Dzieci i dorośli często potrzebują czasu, aby wyciągnąć sens z danej bajki. Często wracają do niej kilka razy, by na nowo zrozumieć jej sens. Gdy dziecko chce porozmawiać o tym co zrozumiało z bajki, bądź chce o coś dopytać, to odpowiadajmy na zadane pytania, starajmy się nie "wtrącać" własnych przemyśleń. Dziecko powinno tworzyć własny światopogląd.


Szczególnie polecam Bajkoterapia - czyli dla małych i dużych o tym, jak bajki mogą pomagać.
 
Życzę bajkowych przemyśleń:)

środa, 16 grudnia 2015

W ZŁOŚCI MYŚL O ...

Nie jest lekko gdy w porywach złości, ktoś "dorzuca nam do ognia". Ciężko jest opanować emocje, gdy nie potrafimy myśleć o niczym innym jak tylko o tym, że jesteśmy źli...






Czy istnieje jakiś sposób na opanowanie złości? Istnieje: medytacja, joga, sport...Pewnie jest tego dużo, ale czy można te metody stosować w momencie wybuchu złości? I tak i nie. Zależy w jakiej sytuacji się znajdujemy. Nie bardzo widzę Kowalskiego jak zakłada nogę na głowę, próbując się wyciszyć w pracy po aferze z szefem:) Chociaż...:)




Jest sposób, który w pierwszym i drugim, a może nawet trzecim podejściu do Was nie przemówi, ale uprzejmie informuję, że on działa:) Należy go jednak wdrażać w życie jak każdą inną czynność, która ma się stać naszym nawykiem. Jeśli potrafimy ograniczyć cukier, zrezygnować z pieczywa, biegać regularnie, wstawać posłusznie gdy budzik nas o to prosi... to będziemy też potrafili uspokoić nerwy.


Jest to sposób dla osób świadomych siebie. Dla osób, które wiedzą, że ich wadą jest porywczość, szybkie denerwowanie się, rozgrzebywanie problemów, itp. Dlaczego dla osób świadomych swoich wad? Ponieważ, Ci którzy nie widzą swoich wad, albo nie są ich świadomi, nie będą potrafili wychwycić momentu, w którym ich negatywne emocje wzięły nad nimi górę.  Nie będą widziały, że zachowują się nieadekwatnie do sytuacji. Nie będą potrafiły przyznać się do tego, że robią źle, a w ostateczności zignorują fakt, że można się właśnie w "tym momencie" wyciszyć - bo po co skoro właśnie teraz potrzebują się rozładować.




Ale osoby, które znają swoje słabe strony będą potrafiły wdrożyć "samowyciszanie" w życie. Nie jest to nic skomplikowanego, jest to sposób który często stosujemy na co dzień - "gadanie do siebie":)


Gdy zaczyna się w nas gotować krew, i mamy ochotę krzyczeć, walić pięścią w stół - powinniśmy swoją uwagę skupić na obecnym stanie. Nie jest to trudne. Za pierwszym razem pewnie zreflektujemy się już "po". Gdy już rzucimy epitetami w "ofiarę/oprawcę" to przypomnimy sobie o tym, że nie trzeba było wyrzucać z siebie całej żółci. Przy kolejnej "wojnie" będziemy już pamiętać, że krzyki i agresja poprzednio nie przyniosły rezultatów, a przy trzeciej sytuacji "ugryziemy się w język".




Na przykładzie:


Dzień 1


Mama wraca po pracy do domu. W domu "sajgon", który sam się zrobił:) Dzieci, jak to dzieci - krzyczą popychają się i zawsze czegoś chcą od mamy (w tym samym czasie). Mama prosi, żeby dzieci po sobie posprzątały - bez skutku. Gdy decybele uniemożliwiają funkcjonowanie - mama zaczyna wrzeszczeć. Dzieci chcąc się wytłumaczyć, zaczynają się przekrzykiwać.


Mama zaczyna przeklinać, obrażać dzieci, wytykać im błędy. Dzieci zaczynają wytykać mamie błędy, lub negować wszystko co mówi - używając przy tym sformułowań "ty zawsze", "ty nigdy". Atmosfera w domu paskudna - wszyscy są na siebie obrażeni.


Dzień 2


Mama wraca po pracy do domu. W domu "sajgon", który sam się zrobił:) Dzieci, jak to dzieci - krzyczą popychają się i zawsze czegoś chcą od mamy (w tym samym czasie). Mama prosi, żeby dzieci po sobie posprzątały - bez skutku. Gdy decybele uniemożliwiają funkcjonowanie - mama zaczyna wrzeszczeć. Dzieci chcąc się wytłumaczyć, zaczynają się przekrzykiwać.


Mama próbuje się wyciszyć, ale mimo wszystko krzyczy, bo czuje się bezradna. Dzieci zaczynają krzyczeć, ze jest niesprawiedliwa. Mama przypomina sobie wczorajszy dzień i zaczyna mówić sama do siebie (w myślach):
- Kocham moje dzieci, one przeważnie są radosne i lubią się do mnie przytulać, więc jak mogę do nich "tak brzydko" mówić. Tak bardzo marzyłam aby zajść w ciążę, nie udało mi się od razu. Pamiętam ile mnie to kosztowało nerwów. Ile przykrości sprawiały myśli, że mogłabym nie mieć dzieci. Dlaczego więc na nie krzyczę używając słów, które są poniżające? Dlaczego z nimi nie rozmawiam, przecież już większość rozumieją? Wystarczy, że odczekam chwilę, aż się wykrzyczą, usiądziemy i bez nerwów opowiemy sobie dzień...


Dzień 3 


Mama wraca po pracy do domu. W domu "sajgon", który sam się zrobił:) Dzieci, jak to dzieci - krzyczą popychają się i zawsze czegoś chcą od mamy (w tym samym czasie). Mama czeka aż dzieci wykrzyczą wszystko co im ślina na język przyniesie, a Ona w tym czasie rozpakowuje zakupy. Idzie usiąść na kanapę w głowie powtarzając sobie "nie denerwuj się Krystyna, to i tak nic nie da, że na nich nakrzyczysz - gdy krzyczysz to tylko się jeszcze bardziej nakręcasz i mówisz rzeczy, które potem sprawiają, że przez wyrzuty sumienia nie możesz spać. A im mniej Krystyna będziesz krzyczeć tym mniej one będą krzyczeć, bo zauważą, że masz gdzieś ich krzyki. Może już nigdy nie będą krzyczeć, może kiedyś staną w drzwiach i Ci zakupy zabiorą z rąk.. Nie przesadzaj Krystyna, za dużo wymagasz od życia.." W tym czasie, gdy mama rozmawia sama ze sobą, aby przeczekać "tornado", dzieci siadają na kanapie i pytają czy coś się stało. Mama mówi, że wszystko w porządku i czy u nich też?


Dalszą historię niech każdy dopowie sobie sam, bo szczęśliwe zakończenie często zależy od nas:)




Życzę wielu szczęśliwych zakończeń:)



piątek, 11 grudnia 2015

PODNIEŚ NA DUCHU WŁASNE POCZUCIE WARTOŚCI

Znasz to uczucie, gdy ktoś Cię chwali, a Ty nie wiesz w którą stronę spojrzeć? Czujesz, że robi to z grzeczności lub dla żartu? Albo, że ma  w tym jakiś cel?

Niskie poczucie własnej wartości daje się we znaki mimo, że nasza wartość mierzy wysoko. Jak to jest, że jesteśmy w czymś bardzo dobrzy, a tego nie widzimy? Dlaczego wydaje nam się, że wiele rzeczy można by zrobić lepiej?

Na te pytania jest tak wiele odpowiedzi jak dużo problemów się o nas otarło. Każdy z nas miał inne dzieciństwo, inne relacje z rodziną, inne związki, innych znajomych, inne doświadczenia w szkole, pracy... Jedno jest pewne - nasze poczucie własnej wartości kształtuje się przez lata, przez lata ktoś może je sukcesywnie burzyć lub zdeptać w jednej chwili. 

 www.teslowa.pl

Ale nie rozczulajmy się nad tym. Przeszłości nie zmienimy, lecz nie zostajemy w tej sytuacji bezsilni:) Możemy popracować nad postrzeganiem jej w teraźniejszości - by w przyszłości czerpać korzyści z wypracowanych wartości. 

Gdy jesteśmy dziećmi patrzymy w lustro i widzimy siebie takimi jakimi jesteśmy. Gdy dziecko uśmiecha się do lustra - widzi uśmiechnięte dziecko, gdy wykrzywia minę - widzi dziecko z krzywą miną. Nie widzi przeszłości ani przyszłości. 



Gdy człowiek dorosły patrzy w lustro, widzi defekty w swoim wyglądzie, widzi siebie w przyszłość w gorszym wydaniu niż faktycznie może być:) Czasami widzi osobę, która jest zmęczona, czasami atrakcyjna, czasami szczęśliwa, czasami zaniedbana... Wszystko zależy od sytuacji w jakiej się dana osoba znajduje. Naszym samoopisem manipuluje stan emocjonalny, doświadczenia życiowe, partnerzy, znajomi, otoczenie - poczucie własnej wartości. 



Gdy człowiek jest w wieku podeszłym patrzy w lustro, które pokazuje mu przeszłość i teraźniejszość. Często widzi siebie w najlepszym okresie życia, którego nikt mu już nie zwróci - po czym wraca do rzeczywistości i znowu widzi prawdziwe odbicie. Nie spogląda w lustro przez pryzmat ocen innych, teraz sam siebie ocenia, ponieważ jego oceniono już dawno temu. I albo zweryfikował to w odpowiednim czasie, dochodząc do wniosku, że nigdy wszystkim nie dogodzi - albo nadal żyje tak jak "wypada" wcale się pod tym nie podpisując.


Nasze poczucie własnej wartości idzie z nami przez życie. Częściowo przekazujemy je naszym dzieciom. Czasami jest nieadekwatnie niskie do naszych dokonań, a czasami jest na wyrost. Bardzo ważne jest, aby "dogadać się" z samym sobą, zrozumieć przeszłość, wierzyć w przyszłość i zmieniać teraźniejszość! Nikt nam nie zabroni walczyć o siebie jeśli na to nie pozwolimy. 


 www.demotywatory.pl

Pamiętajmy, aby nie oceniać innych, bo czasami nasza ocena może mieć duży wpływ na czyjeś życie. Niektórzy nie mają wsparcia, które odgrywa istotną rolę w budowaniu poczucia własnej wartości.
Wspierajmy bliskie nam osoby, aby mogły spojrzeć w lustro nie doszukując się w nim kogoś innego. 


Życzę własnego "pięknego" odbicia w lustrze:)

środa, 9 grudnia 2015

POPEŁNIAMY BŁĘDY, BO SĄ ONE NIEZBĘDNE W ŻYCIU

Czasami trzeba zrobić duży krok w tył, żeby następnie w ogóle ruszyć z miejsca. Ludzie bardzo się tego boją - wolą iść z bagażem niepowodzeń, byle cały czas do przodu - niż cofać się, by naprawić/wyjaśnić błędy. Pytanie tylko, czy da się iść do przodu nie naprawiając tego co się popsuło?


 www.demotywatory.pl

Należy się zastanowić, jaką rolę odgrywają w moim życiu "niezałatwione sprawy" z przeszłości, i o jak dalekiej przeszłości mówimy. Nie warto rozstrzygać sporu sprzed kilku lat - nic to nie wniesie - warto natomiast zażegnać konflikt i wyciągnąć czystą kartę. Nie czekajmy bezczynnie, aż ktoś zrobi pierwszy krok. Jeśli często myślimy o kimś kto nas zranił (w naszym mniemaniu) to znaczy, że ta osoba wiele dla nas znaczyła. 

Pamiętajmy, że żyjąc z kimś bardzo blisko ciężko uniknąć nieporozumień, różnicy zdań,  a czasami porostu przesytu sobą. Istnieje taka "teoria", że jeśli ludzie się kłócą tzn., że im na sobie zależy. Byłabym ostrożna w związku z takim myśleniem, ale coś w tym jest, bo z osobami, które są nam obojętne, często zrywamy kontakt, ograniczamy relacje. Obojętność jest odczuciem najgorszym z możliwych - pozbawionym emocji, a relacje budujemy właśnie na emocjach. 

www.myslizlote.pl

Aby życie było ukierunkowane pozytywnie należy je dobrze "zdiagnozować". Gdy jesteśmy chorzy idziemy do lekarza, który nas bada i stawia diagnozę, po czym podejmuje leczenie (w skrócie). Często wracamy na kontrolę, i albo kończymy leczenie ze skutkiem pozytywnym  (została postawiona słuszna diagnoza i dobrane odpowiednie metody leczenia), albo szukamy dalej przyczyny, ponieważ leczenie nie przyniosło odpowiedniego rezultatu. Podobnie jest z naszym życiem. Możemy żyć z dnia na dzień, a swoje życie poddać losowi lub przyglądać się mu, wyciągać wnioski i stosować środku zaradcze w razie niepowodzeń. 

iqkartka.pl

W życiu potrzebne są błędy, niepowodzenia, a nawet ośmielę się napisać "przykrości". To właśnie one uczą nas pokory, szacunku, wzbogacają mądrość życiową. Jednak ich wartość ma znaczenie tylko wtedy, gdy czegoś nas uczą.  Nie bądźmy wobec siebie zbyt krytyczni, nie rezygnujmy z postawionych sobie celów po kilku niepowodzeniach - to właśnie te niepowodzenia są naszym triumfem gdy osiągniemy cel. To dzięki nim mamy wiedzę, której nam brakuje, gdy nie popełniamy błędów. 
 iqkartka.pl
Człowiek w naturalny sposób (raczej) dąży do osiągnięcia celu unikając błędów, nie popełnia błędów celowo (chyba, że ma w tym cel:). Namawiam jednak do głębszych refleksji, przyglądania się sobie i otoczeniu. Bądźmy bardziej świadomi, bardziej zżyci z sobą. Życie jest trudne (nie myl z ciężkie:) - nikt nam do niego nie dał instrukcji obsługi!!!
Życzę nie popełniania tych samych błędów!

poniedziałek, 7 grudnia 2015

DAJ MI SWÓJ PROBLEM - A MÓJ SAM SIĘ ROZWIĄŻE

Gdy borykamy się z jakimś problemem, to często mamy odczucie, że nic nam się nie chce. Nie potrafimy znaleźć sensownego wyjścia z sytuacji. Wiele rzeczy odkładamy na później, albo robimy bez większego zastanowienia. Nie korzystamy z jednego prostego rozwiązania: skupianiu się na problemach innych. Nie służy to odwlekaniu własnych dylematów, ale zdystansowaniu się w stosunku do nich. 



Pomaganie innym uczy cierpliwości, pokory, szacunku. Sprawia, że zaczynamy dostrzegać to, czego wcześniej nie zauważaliśmy/docenialiśmy. Rzuca światło na codzienność, która nabiera aury wyjątkowości. 

Pomaganie jedno ma imię - nie powinno się go ważyć na lepiej/gorzej, mniej/więcej. Gdy pomagamy sąsiadowi, koledze w pracy, lajkujemy akcje charytatywne przez internet, udzielamy się w schronisku, jesteśmy darczyńcą w różnych instytucjach pomocowych - bez względu na "rozmiar" pomocy - cały czas mówimy o pomaganiu, szerzeniu dobra, sprawianiu, że komuś lepiej się żyje. 



Pomaganie ma cudowną moc zarażania! Gdy opowiadamy o swoich szczytnych celach/dokonaniach innym wzbudzamy w nich chęć pomagania lub chociaż zyskujemy z ich strony uznanie. Uznanie nie powinno mieć większego znaczenia dla nas, ale skoro ktoś pochwala nasze czyny tzn, że w pewnym sensie się pod tym podpisuje i istnieje większe prawdopodobieństwo, że sam kiedyś pomoże. 

O pomaganiu już kiedyś pisałam, teraz zależy mi żebyśmy skupili się trochę na sobie. My również jesteśmy ważni - nasze problemy są ważne. Ale czasami bywa tak, że nie mamy siły zajmować się własnymi problemami. A gdy nie mamy na nie siły i motywacji, to proponuję pomóc innym, skupić się na rozwiązywaniu czyichś problemów, wtedy nasze być może same znajdą rozwiązanie, lub chociaż odnajdą właściwą drogę ku rozwiązaniu. 

Jeśli w to nie wierzycie, to zastanówcie się nad tym: Gdy coś się nie sprawdza, trzeba iść inną drogą. Jeśli wielokrotnie obmyślaliście sposób na rozwiązanie własnych problemów, ale nic sensownego nie przychodziło Wam do głowy, lub po prostu nic się nie sprawdziło - to czy nie warto pomóc innym, zdystansować się, odświeżyć/zresetować umysł - może rozwiązanie nasunie się samo. Pomagając innym jesteśmy bardziej kreatywni, ponieważ wyłączamy czynnik emocjonalny, który często zniekształca rzeczywistość. Być może wtedy zabłyśnie nam bajkowa "żarówka" nad głową:)

www.cytater.pl

Życzę empatii i błyskotliwości


poniedziałek, 30 listopada 2015

A TERAZ SZYBKO...NAŚLADUJ DZIECKO

Uważałam, uważam i uważać będę, że najmądrzejsze istoty na Świecie to dzieci!!! Nie poprzewracało mi się w głowie, nie mam hopla na punkcie dzieci, nie jestem nadgorliwą matką! Jednak odkąd nią jestem więcej rzeczy dostrzegam. Obserwuję czyste intencje, bezinteresowną chęć pomagania, ciężką pracę wkładaną w rozwiązywanie problemów, radość z przyziemnych rzeczy, ekscytację na skalę wielkiego wydarzenia, miłość...do wszystkiego - nawet kamienie są przytulane. 
Czyż nie jest to piękne? Czy nie warto się nad tym zastanowić i uczyć od tych niesięgających metra istotek?

www.kobiecanatura.pl

Ludzie często zarzucają sobie, że ciągle się nawzajem oceniamy. Jeśli mówimy o ocenie to raczej myślimy o krytyce. Gdy coś dla kogoś robimy, to przeważnie jest to w naszym interesie - przepraszam za takie wnioski, ale gdyby było inaczej nie borykalibyśmy się z aż tyloma problemami. Czasami mamy "ochotę" komuś pomóc, ale terminy nam nie odpowiadają!!

Nie chcę się wdawać w tematy wychowawcze, ponieważ musiałabym poruszyć zachowania rodziców (temat rzeka). Każde dziecko, nawet to nerwowe, ma takie momenty niczym niezmąconego stanu. Możemy to zaobserwować gdy namiętnie rozpracowuje jakąś zabawkę, gdy przelewa swoje uczucia na maskotkę, gdy wpatruje się w książeczkę albo bajeczkę. 


Dziecko kocha pomimo wszystko, a nie za coś. Kocha tak mocno, że jest w stanie nam wybaczyć nasze najgorsze zachowania. Dla nich jesteśmy najpiękniejsi, najmądrzejsi - wyjątkowi - nie do zastąpienia. 
Dorośli natomiast są skażeni doświadczeniem życiowym. Sceny z życia nakładają się na bieżące sytuacje. Wymagamy od innych więcej niż od siebie, więcej niż powinniśmy. Dzieci nie wymagają od nas niczego - tylko miłości i obecności w ich życiu. 



 www.tenajlepsze.pl

Powoli zbliżają się Święta - nawet jeśli ktoś za nimi nie przepada, to mimo wszystko jest to czas refleksji, wybaczania, pomagania. Czas, w którym chętnie wracamy pamięcią do czasów dzieciństwa, wyostrzają nam się kubki smakowe i węchowe, odtwarzamy "babcine" wypieki, nakłaniamy dzieci do prac twórczych (myślę, że nawet nie trzeba ich nakłaniać). Jest to też czas, w którym przypominamy sobie o bliższych i dalszych znajomych - i szczególnie do tego zachęcam. Wyślij "starej" koleżance kartkę z życzeniami - smsy odbierają magię całej tej świątecznej otoczce. 

Jeśli Twoje dziecko nie potrafi jeszcze pisać, poproś aby ozdobiło kartki na swój sposób - nawet jeśli "gryzda" to zaznacz to w życzeniach, że życzenia płyną również od Twoich pociech, które przyozdobiły kartkę;) To bardzo ważne! W dzisiejszym "idealnym" Świcie, idealnie przygotowane święta, idealnie przystrojony dom, idealnie ubrane dzieci, idealnie wypisane kartki - męczą! Nie dopuść do tego zmęczenia, bo zniknie uśmiech z Twojej twarzy! Znajdź chwilę i poprzyglądaj się swojemu dziecku, zainspiruj się nim, angażuj się w jego zabawy, poczuj na nowo magię dzieciństwa, a znów poczujesz się szczęśliwy/a:)

Życzę pięknej dziecinności:)

piątek, 27 listopada 2015

JEDNO ŻYCIE - WIELE ZMIAN

Często jest tak, że potrzeba nam czyjegoś "poświęcenia" abyśmy zaczęli podejmować kroki ku zmianom - dobrym zmianom. Błądzimy wśród własnych celów, myśli, decyzji - niepewność nas przerasta. 

Nagle coś przeczytamy, obejrzymy, usłyszymy - i wszystko zaczyna być jasne. Nasze pytania otrzymują odpowiedź, a wątpliwości zyskują nowy wymiar - już nie myślimy czy moje życie ma sens, tylko czy moje życie jest wartościowe! Bo gdy pomagamy, jesteśmy życzliwi (wybaczajmy sobie gorsze dni:), szanujemy innych, to nasze życie samo nabiera sensu - już nie musimy go szukać:)

www.demotywatory.pl

Chciałabym się z Wami podzielić moimi odczuciami w związku z filmem o Amy Winehouse. Jeszcze nie zdarzyło mi się obejrzeć filmu, a już tym bardziej dokumentu (biografii), który tak pięknie pokazał człowieka porzuconego (!), nierozumianego, zbłąkanego, pragnącego miłości i w ostateczności odnajdującego sens życia w używkach. 




Historia Amy nawołuje do zbiorowej odpowiedzialności. Odpowiedzialności ludzi zawistnych, rządnych władzy, pieniędzy, chcących przenieść swoje kompleksy na innych, pośmiać się z cudzego nieszczęścia, hejterów. Historia, która pokazuje życie takim jakie ono jest na prawdę, a nie jak je kreują media. Pełne wzlotów i upadków, dylematów, trudnych decyzji, słabości oraz braku siły do walki z tymi słabościami. Historia, która mówi o dziewczynce, córce, siostrze, żonie, kobiecie, osobie medialnej, ale mimo wszystko o człowieku, który jak każdy z nas ma prawo do własnego życia - własnych wyborów. 

Przed obejrzeniem filmu Amy, nie śledziłam Jej losów - znałam ogólny obraz uzależnionej piosenkarki, choć zdecydowanie należy Jej się zwrot "piosenkarka uzależniona". Bo Amy była przede wszystkim artystką, a uzależnienie było wynikiem (skutkiem ubocznym) jej "połamanego" życia. 

Uważam, że jest to obowiązkowy dokument dla każdego rodzica, nauczyciela, psychologa, psychiatry (osób wykonujących inny zawód pomocowy) oraz młodzieży. Trafia w czuły punkt rodziców i słaby punkt młodzieży, zachęca nauczycieli do głębszej analizy zachowań swoich podopiecznych. Film ujawnia bezsilność i zagubienie, chęć wyjścia z nałogu i nieumiejętność poruszania się w trzeźwym świecie, potrzebę bycia kochanym - potrzebę tak silną, że przejmuje się tożsamość osoby kochanej. 



Gratuluję reżyserowi, który sprawił że problem bezradności człowieka rzucił cień na problem uzależnienia - bo uzależnienie jest wynikiem bezradności. Wspierając naszych bliskich, wspólnymi siłami nie dopuścimy do pułapki uzależnień. 

www.demotywatory.pl

Życzę pełnego miłości życia:)
 

środa, 25 listopada 2015

ZOSTAW MIŁOŚĆ W DOMU DZIECKA

W piątek 20 listopada byłam w Domu Dziecka. Zastanawiałam się czy o tym napisać, ale uznałam, że należy zarażać pomaganiem.



Nie oszukujmy się, że dziś dzieci (nie wszystkie) maja tyle zabawek, że niektórych nawet nie miały w ręku. Moje dziecko również nie narzeka na ich brak i zauważyłam, że wieloma się nie bawi, bo jej nie podpasowały albo się znudziły. Uzbierałam dwie wielkie reklamówki, zapakowałam do samochodu i zawiozłam dzieciom. 

Gdy weszłam do budynku. Zobaczyłam troje dzieci w wieku ok 1-1,5 roku, które przyjechały odwiedzić ich mamy. Pani, która była pracownikiem Domu Dziecka spytała mnie czy chciałabym iść osobiście zanieść zabawki dzieciom. To pytanie tak mnie wystraszyło, że podziękowałam i poszłam. W momencie gdy wyszłam z budynku łzy same mi pociekły po polikach.

 www.demotywatory.pl

Wtedy zobaczyłam kilkoro dzieci -  w tym chłopca i dziewczynkę (na oko 6-7 lat) - bawiących się na placu zabaw. Chłopiec trzymał pluszowego węża, którego wyrwała mu dziewczynka, po czym zaczęła z nim uciekać. Chłopiec się rozpłakał, a płacz przerodził się w lament. Krzyczał, aby dziewczynka oddała mu zabawkę. Wtedy się rozryczałam, nie mogąc złapać tchu. Pomyślałam, że nie mają się komu wypłakać, nie ma ich kto pocieszyć, przytulić.

Być może gdybym sama nie miała dziecka - wizyta w Domu Dziecka nie zrobiłaby na mnie aż takiego wrażenia, ale wiem jak bezbronne są te małe istotki. Nie byłam gotowa spojrzeć na dzieci w wieku mojej córki, których nikt nie przytula, nie całuje - z którymi nikt się nie wygłupia, którym nikt nie mów, że je kocha. Niektóre z tych dzieci mają rodziców, którzy być może są niezaradni życiowo (wolę tak myśleć, niż zakładać gorszy scenariusz), ale nie zmienia to faktu, że ta miłość jest bardzo ograniczona i niezbyt wylewna. 

 www.pantofelek.pl

Nie zamierzam oceniać rodziców, bo bycie dorosłym jest trudne, ale warto się skupić na dzieciach. Dzieciństwo nie jest skomplikowane - wymaga miłości, szacunku, uwagi. Myślę, że to nie dużo. Rozumiem, że miłość nie każdy może im zaoferować, ale uwagę i szacunek tak. Każdy może też przyczynić się do pokolorowania ich małego świata. Przynieść jakieś ubranka, zabawki, kredki, kolorowanki, kosmetyki do kąpieli, kocyki.

www.demotywatory.pl

Ja za pierwszym razem nie dałam rady poświęcić uwagi tym maluszkom, ale mam nadzieję, że przy kolejnej wizycie będę silniejsza. 
Serdecznie zachęcam do tego typu pomagania. Takie wizyty poprawiają jakość życia. Pewne sprawy przestają mieć znaczenie, a inne zaczynają mieć sens...Rodziców ciężko jest "naprawić", ale dzieciom możemy pomóc "budować" szczęśliwe dzieciństwo:)

www.demotywatory.pl


Życzę sensownego życia:)

poniedziałek, 23 listopada 2015

SAMOTNOŚĆ? O RELACJACH LUDZKO-ZWIERZĘCYCH


Samotność to zmora dzisiejszych czasów. Potęga samotności polega na tym, że dotyka ona nawet osób, które mają mnóstwo znajomych. Facebook pęka w szwach, Twitter co chwile sygnalizuje nowy post, palce bolą od pisania SMS-ów...a Ty czujesz, że nikt Cię nie rozumie. Masz pieniądze, nie martwisz się jak przeżyć od wypłaty do wypłaty, stać Cię na wycieczki - ale i tak czujesz pustkę. 

Może czas, aby skupić się na czymś głębszym...


www.demotywatory.pl

Dlaczego głębszym? Bo człowiek nie zawsze rozumie problemy. Możesz się komuś zwierzyć, możesz iść do psychologa, ale nadal masz poczucie, że nie możesz żyć w pełni. To tak jak chce się ziewnąć, ale nie możesz złapać pełnego wdechu. 

Ten post chciałabym poświęcić zwierzętom - głównie psom. Relacja człowiek - pies jest o tyle wyjątkowa, że polega na bezinteresowności. Człowiek nie wymaga, żeby pies mu sprzątał w domu i gotował obiady, a pies nie wymaga od człowieka zapewnienia życia na wysokim poziomie, obroży wysadzanej diamentami:) 


www.demotywatory.pl

Więc o co chodzi w tym związku, skoro nikt niczego od siebie nie wymaga, a tak bardzo obie strony siebie potrzebują? 

No właśnie najważniejsza jest ta bezinteresowność! Nikt nikogo nie ocenia! Nikt niczego nie wymaga! Jeśli masz psa, albo inne zwierzę, przeanalizuj wasze relacje. Przyjrzyj się Twoim zachowaniom w stosunku do sierściucha!
Zwróć uwagę co czujesz gdy przyjaciel wita Cię po ciężkim dniu pracy. Skacze, merda ogonem, kręci się w kółko! Jak wtedy reagujesz, co myślisz - co myśli Twój pies. 
BEZWARUNKOWA MIŁOŚĆ! 
Dlaczego aż tak ważne są te relacje. Ponieważ pokazują prawdę o nas. W relacji ze zwierzętami możemy poprzyglądać się sobie. Dlaczego w stosunku do sierściuchów jesteśmy bardziej wyrozumiali, chętniej się do nich przytulamy niż do "ludzi", łatwiej nam się  z nimi rozmawia?


Samotność nie polega na nieposiadaniu tylko na niedostrzeganiu!
Samotność nie jest wynikiem braku znajomych lecz stanem umysłu - jak już wspomniałam - samotni są również Ci, którzy mają znajomych a nawet przyjaciół. Dlatego poruszyłam temat relacji ze zwierzętami. Jeśli czujesz się samotny wśród ludzi to czas zadbać o relacje z psem:) A następnie znowu wrócić do ludzi... 

 www.demotywatory.pl
Zwierzęta mają niezwykłą moc terapeutyczną. Przy nich wyciszamy się, w kontakcie z nimi czujemy się bezpieczni. Nigdy nie analizujemy naszych relacji, ponieważ zapominamy o tym jak ważną rolę w naszym życiu odgrywają czworonogi. 
Głaszczmy je, przytulajmy, drapmy, rzucajmy im zabawki, rozmawiajmy z nimi, dajmy się obwąchać, bo dzięki temu i one są spokojniejsze. Kochajmy całym sercem. 
Nie masz w domu zwierzaka? Jedź do schroniska. Zawieź stary koc, kup karmę, popatrz im w oczy. Czasami to wystarczy, aby zrozumieć własną "samotność". 
Ludzie krzywdzą siebie nawzajem - pies nigdy Cię nie skrzywdzi, kocha Cię bez względu na wygląd, pochodzenie, status majątkowy. Kocha Cię bo nie zna innego uczucia. 
Życzę każdemu psiej miłości:)