MojeLustro

czwartek, 17 listopada 2016

SAMOTNA WŚRÓD LUDZI 1

To nie jest lekki temat...bo samotność to rak, który rozwija się w nas latami...ciężko ją zdiagnozować, bo często otoczeni ludźmi, na samotnych nie wyglądamy...a samotność to nie tylko "babcia, która nie ma nikogo, kto by jej szklankę wody podał". Ten rodzaj samotności często jest dużo łatwiejszy do zaakceptowania. Są i tacy, co samotność wybrali na swojego towarzysza życia...Jednak prawdziwy dramat przeżywają Ci, co są samotni wśród ludzi...otoczeni rodziną, znajomymi, współpracownikami...
 
...nie cieszyło ją to co miała, a miała wiele. Zdrowe dzieci, pracowitego męża, mamę, na którą nie zawsze mogła liczyć, ale mimo wszystko interesowała się jej życiem, przytulne mieszkanie, samochód, który nie zawodził, koleżanki z którymi mogła porozmawiać...lecz Ona nie bardzo z tych dobrodziejstw korzystała...
 
 
Depresji nie miała...bardziej dystymię - cierpiała na przewlekłe obniżenie nastroju...nie zawsze tak było....ale nie wie też kiedy się zaczęło...jednak trwało to latami...bywało różnie: były lepsze i gorsze momenty w Jej życiu...czasami czuła, że życie u wszystkich wygląda tak samo (co paradoksalnie podnosiło ją na duchu), a niekiedy myślała, że jest zmęczona życiem i długo tak nie pociągnie.
 
Pracowała, prowadziła dom, chodziła na zebrania do szkoły...żyła z dnia na dzień. Jej życie kręciło się wokół męża i domu. Bo to właśnie mąż...to On był jej sposobem na życie, wyznacznikiem dnia kolejnego, motywacją w kuchni i atrakcją po pracy...
 
Czekała, oczekiwała, przeczekiwała...nic nie planowała, bo mąż potrafił z dnia na dzień poinformować Ją, że zostanie dłużej w pracy, że wychodzi z kolegami na bilard, że idzie na siłownię (tu była sytuacja stabilniejsza, bo przeważnie chodził na siłownię w poniedziałki i czwartki), że szykuje mu się wypad na ryby, albo impreza integracyjna...
 
 
 
A Ona reagowała różnie: gdy źle się czuła (a często tak było) to było Jej na rękę, że jej "wyznacznik" ma jakieś zajęcia po pracy, jednak gdy czuła się dobrze chciała ten czas spędzić z nim, a gdy on z różnych powodów odmawiał, była wściekła, smutna, sfrustrowana...popołudnie i wieczór trwały w nieskończoność... Dzieci kochała, ale one dla niej atrakcją nie były...bardziej obowiązkiem...odrabiała z nimi lekcje...oglądała TV...bawiły się same...
 
Gdy koleżanki chciały Ją gdzieś wyciągnąć...mówiła, że jest zmęczona, albo kłamała, że ma zaplanowany wieczór z mężem... Jej obiekt westchnień czasami zabrał Ją do kina, było i tak, że niespodziewanie porwał na kolację...i te momenty nadawały Jej życiu sens...Wspominała to w samotne wieczory, w pracy, gdy koleżanki opowiadały o atrakcjach własnego życia...
 
Wypadów było coraz mniej...wspólnych wieczorów też...rozmowy przy obiadach szybko się kończyły...a tematy zaczęły krążyć jedynie wokół dzieci i jego pracy...Zaczęła się dusić we własnym domu...pierwszy raz w życiu poczuła, że są oni (mąż, dzieci) i Ona...już nie czuła, że jest częścią rodziny...
 
...CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz