MojeLustro

środa, 23 grudnia 2015

CZY ŚWIĘTY MIKOŁAJ ISTNIEJE NAPRAWDĘ?

Wszyscy potrzebujemy w "coś" wierzyć. Wiara sprawia, że snujemy plany na przyszłość, jesteśmy szczęśliwsi, daje poczucie sprawiedliwości, nadaje sens i porządek codzienności. Święta Bożego Narodzenia to czas, w którym nasza wiara nabiera większego blasku. Wierzymy w różne rzeczy i na różny sposób, w różnych sytuacjach odzwierciedlamy naszą wiarę. Jakkolwiek się ona objawia to jest nam potrzebna, bo wierzymy nawet po doznanych krzywdach.
 
 
Święta, to czas w którym przebaczamy sobie nawzajem, odkładamy na bok spory, planujemy być lepsi dla siebie, bliskich oraz obcych. Ale jest to również czas, który zabiera nas w przeszłość. Wspominamy z łezką w oku najpiękniejsze Święta, znowu jako dzieci siedzimy pod choinką rozpakowując prezenty, tym samy przez chwilę odczuwamy podobne emocje co wtedy. Chcielibyśmy jeszcze raz uwierzyć w Świętego Mikołaja, który nadawał sens oczekiwaniom na prezenty:) 
 
 
Dziś znamy prawdę, ale czy ma to większe znaczenie? Myślę, że nie. Nie bez powodu opowiadamy naszym dzieciom historie o Świętym, który rozdaje dzieciom prezenty. Chcemy tym samym zachować namiastkę własnego dzieciństwa, poczuć podobną ekscytację, co kilkanaście lat temu. Pragniemy, aby dzieci wierzyły w Mikołaja jak najdłużej i smuci nas moment, w którym ujawniamy całą prawdę. Lecz nie smućmy się, ponieważ Mikołaj choć "nienamacalny" pozostanie w naszych sercach i pamięci do końca życia. Zaszczepiona w dzieciństwie tradycja ma niezwykłą moc. Idzie z nami przez całe życie - bardziej lub mniej modyfikowana. Tylko od nas zależy czy będziemy ją pielęgnować.
 
 
Pamiętajmy aby większą wagę przywiązywać do symboli niż "otoczki". Wyczekujmy z dziećmi pierwszej gwiazdki, śpiewajmy kolędy,  opowiadajmy świąteczne historie, celebrujmy jedzenie, jak najwięcej czasu spędzajmy przy stole rozmawiając i wspominając.     
 
 
W natłoku pracy nie mamy czasu się zastanowić nad magią Świąt, dlatego znajdźmy chwilkę, popatrzmy w niebo i poprzyglądajmy się gwiazdom. Porozmyślajmy o Świętym Mikołaju o sensie jego istnienia w naszych myślach, marzeniach. O tym czy Go potrzebujemy, co nam daje Jego "obecność" w naszych domach. Dlaczego chcemy aby nasze dzieci w Niego wierzyły jak najdłużej.
Święty Mikołaj odgrywa niezwykle ważną rolę. Dzieci z całego Świata piszą do Niego listy z nadzieją na realizację marzeń.  Często marzeniem jest rodzeństwo, pokój na Świecie, praca dla tatusia lub mamusi, zdrowie albo nawet życie.
 
 
Dbajmy o to aby Święty Mikołaj był w naszych domach w każde Święta. Rozmawiajmy o Nim, przywołujmy we wspomnieniach, piszmy wraz z dziećmi listy do Niego. I nie zapominajmy, że dla Świętego Mikołaja wszyscy jesteśmy dziećmi. On pamiętaj czasy gdy Jan był Jasiem, a Zofia - Zosią:)
 
 
Życzę pięknych, spokojnych Świąt i chwili zapomnienia przy szukaniu pierwszej gwiazdki:)

piątek, 18 grudnia 2015

BAJKA WYJAŚNI - CZYLI BAJKOTERAPIA

Wszyscy, którzy mieli szczęśliwe dzieciństwo, lubią do niego wracać myślami. Wszyscy, którzy pamiętają coś dobrego z dzieciństwa, lubią to wspominać. Wszyscy, którzy mieli przykre dzieciństwo, marzą o innym, wymyślając inne scenariusze.

 
Dzieciństwo idzie z nami przez życie. W dzieciństwie kocha się bezinteresownie, marzenia wydają się być oczywiste do spełnienia, osoby po 30 roku życia w oczach dzieci są stare, a maskotki maja magiczną moc i w każdej chwili mogą ożyć.


 
Idąc dalej... W dzieciństwie wierzy się w bajki. Wierzy się i w ich przesłanie, w to że wydarzyły się naprawdę, że taka bajka każdemu się w życiu przydarzy. Jak to się dzieje?
 
Dzieci mają czysty umysł. Ciężko powiedzieć, żeby miały jakiś bagaż doświadczeń, bo nawet jeśli doznały w życiu przykrości, to nadal wierzą w "cuda", nie opierają się na doświadczeniach, nie rozpatrują przyszłości przyczynowo-skutkowo - tę wiarę należy pielęgnować tak długo jak się da. Dziecięcą wrażliwość, niczym niezmąconą wiarę w magiczny świat pielęgnują bajki. Rozstrzygają dylematy, odpowiadają na pytania, kolorują szarą rzeczywistość i dodają blasku życiu.
 

 
Bajki zostały docenione, a ich właściwości uwzględniono w terapii. Bajkoterapia jest bardzo cenionym sposobem na poradzenie sobie z lękami, oporami, dylematami oraz wieloma innymi problemami. Służy zarówno dzieciom jak i dorosłym. Często zapominamy, że trudne z pozoru problemy wymagają prostego rozwiązania, które mogą nasunąć właśnie bajki.

 
Czemu służy bajkoterapia?
  • Wspiera i wzmacnia
  • Nakreśla nową perspektywę postrzegania siebie
  • Wzbogaca wiedzę dziecka o emocjach i uczuciach
  • Pomaga zrozumieć, zaakceptować i poradzić sobie z lękiem, wstydem, czy złością
  • Rozjaśnia trudne sytuacje w życiu dziecka, np. kłótnie rodziców, śmierć bliskiej osoby
 

Bajki terapeutyczne jednak różnią się od "zwykłych" bajek. Nie posiadają morału, nie pouczają. Pokazują one możliwe sposoby działania, ale pozostawiają wybór. Dzieci i dorośli często potrzebują czasu, aby wyciągnąć sens z danej bajki. Często wracają do niej kilka razy, by na nowo zrozumieć jej sens. Gdy dziecko chce porozmawiać o tym co zrozumiało z bajki, bądź chce o coś dopytać, to odpowiadajmy na zadane pytania, starajmy się nie "wtrącać" własnych przemyśleń. Dziecko powinno tworzyć własny światopogląd.


Szczególnie polecam Bajkoterapia - czyli dla małych i dużych o tym, jak bajki mogą pomagać.
 
Życzę bajkowych przemyśleń:)

środa, 16 grudnia 2015

W ZŁOŚCI MYŚL O ...

Nie jest lekko gdy w porywach złości, ktoś "dorzuca nam do ognia". Ciężko jest opanować emocje, gdy nie potrafimy myśleć o niczym innym jak tylko o tym, że jesteśmy źli...






Czy istnieje jakiś sposób na opanowanie złości? Istnieje: medytacja, joga, sport...Pewnie jest tego dużo, ale czy można te metody stosować w momencie wybuchu złości? I tak i nie. Zależy w jakiej sytuacji się znajdujemy. Nie bardzo widzę Kowalskiego jak zakłada nogę na głowę, próbując się wyciszyć w pracy po aferze z szefem:) Chociaż...:)




Jest sposób, który w pierwszym i drugim, a może nawet trzecim podejściu do Was nie przemówi, ale uprzejmie informuję, że on działa:) Należy go jednak wdrażać w życie jak każdą inną czynność, która ma się stać naszym nawykiem. Jeśli potrafimy ograniczyć cukier, zrezygnować z pieczywa, biegać regularnie, wstawać posłusznie gdy budzik nas o to prosi... to będziemy też potrafili uspokoić nerwy.


Jest to sposób dla osób świadomych siebie. Dla osób, które wiedzą, że ich wadą jest porywczość, szybkie denerwowanie się, rozgrzebywanie problemów, itp. Dlaczego dla osób świadomych swoich wad? Ponieważ, Ci którzy nie widzą swoich wad, albo nie są ich świadomi, nie będą potrafili wychwycić momentu, w którym ich negatywne emocje wzięły nad nimi górę.  Nie będą widziały, że zachowują się nieadekwatnie do sytuacji. Nie będą potrafiły przyznać się do tego, że robią źle, a w ostateczności zignorują fakt, że można się właśnie w "tym momencie" wyciszyć - bo po co skoro właśnie teraz potrzebują się rozładować.




Ale osoby, które znają swoje słabe strony będą potrafiły wdrożyć "samowyciszanie" w życie. Nie jest to nic skomplikowanego, jest to sposób który często stosujemy na co dzień - "gadanie do siebie":)


Gdy zaczyna się w nas gotować krew, i mamy ochotę krzyczeć, walić pięścią w stół - powinniśmy swoją uwagę skupić na obecnym stanie. Nie jest to trudne. Za pierwszym razem pewnie zreflektujemy się już "po". Gdy już rzucimy epitetami w "ofiarę/oprawcę" to przypomnimy sobie o tym, że nie trzeba było wyrzucać z siebie całej żółci. Przy kolejnej "wojnie" będziemy już pamiętać, że krzyki i agresja poprzednio nie przyniosły rezultatów, a przy trzeciej sytuacji "ugryziemy się w język".




Na przykładzie:


Dzień 1


Mama wraca po pracy do domu. W domu "sajgon", który sam się zrobił:) Dzieci, jak to dzieci - krzyczą popychają się i zawsze czegoś chcą od mamy (w tym samym czasie). Mama prosi, żeby dzieci po sobie posprzątały - bez skutku. Gdy decybele uniemożliwiają funkcjonowanie - mama zaczyna wrzeszczeć. Dzieci chcąc się wytłumaczyć, zaczynają się przekrzykiwać.


Mama zaczyna przeklinać, obrażać dzieci, wytykać im błędy. Dzieci zaczynają wytykać mamie błędy, lub negować wszystko co mówi - używając przy tym sformułowań "ty zawsze", "ty nigdy". Atmosfera w domu paskudna - wszyscy są na siebie obrażeni.


Dzień 2


Mama wraca po pracy do domu. W domu "sajgon", który sam się zrobił:) Dzieci, jak to dzieci - krzyczą popychają się i zawsze czegoś chcą od mamy (w tym samym czasie). Mama prosi, żeby dzieci po sobie posprzątały - bez skutku. Gdy decybele uniemożliwiają funkcjonowanie - mama zaczyna wrzeszczeć. Dzieci chcąc się wytłumaczyć, zaczynają się przekrzykiwać.


Mama próbuje się wyciszyć, ale mimo wszystko krzyczy, bo czuje się bezradna. Dzieci zaczynają krzyczeć, ze jest niesprawiedliwa. Mama przypomina sobie wczorajszy dzień i zaczyna mówić sama do siebie (w myślach):
- Kocham moje dzieci, one przeważnie są radosne i lubią się do mnie przytulać, więc jak mogę do nich "tak brzydko" mówić. Tak bardzo marzyłam aby zajść w ciążę, nie udało mi się od razu. Pamiętam ile mnie to kosztowało nerwów. Ile przykrości sprawiały myśli, że mogłabym nie mieć dzieci. Dlaczego więc na nie krzyczę używając słów, które są poniżające? Dlaczego z nimi nie rozmawiam, przecież już większość rozumieją? Wystarczy, że odczekam chwilę, aż się wykrzyczą, usiądziemy i bez nerwów opowiemy sobie dzień...


Dzień 3 


Mama wraca po pracy do domu. W domu "sajgon", który sam się zrobił:) Dzieci, jak to dzieci - krzyczą popychają się i zawsze czegoś chcą od mamy (w tym samym czasie). Mama czeka aż dzieci wykrzyczą wszystko co im ślina na język przyniesie, a Ona w tym czasie rozpakowuje zakupy. Idzie usiąść na kanapę w głowie powtarzając sobie "nie denerwuj się Krystyna, to i tak nic nie da, że na nich nakrzyczysz - gdy krzyczysz to tylko się jeszcze bardziej nakręcasz i mówisz rzeczy, które potem sprawiają, że przez wyrzuty sumienia nie możesz spać. A im mniej Krystyna będziesz krzyczeć tym mniej one będą krzyczeć, bo zauważą, że masz gdzieś ich krzyki. Może już nigdy nie będą krzyczeć, może kiedyś staną w drzwiach i Ci zakupy zabiorą z rąk.. Nie przesadzaj Krystyna, za dużo wymagasz od życia.." W tym czasie, gdy mama rozmawia sama ze sobą, aby przeczekać "tornado", dzieci siadają na kanapie i pytają czy coś się stało. Mama mówi, że wszystko w porządku i czy u nich też?


Dalszą historię niech każdy dopowie sobie sam, bo szczęśliwe zakończenie często zależy od nas:)




Życzę wielu szczęśliwych zakończeń:)



piątek, 11 grudnia 2015

PODNIEŚ NA DUCHU WŁASNE POCZUCIE WARTOŚCI

Znasz to uczucie, gdy ktoś Cię chwali, a Ty nie wiesz w którą stronę spojrzeć? Czujesz, że robi to z grzeczności lub dla żartu? Albo, że ma  w tym jakiś cel?

Niskie poczucie własnej wartości daje się we znaki mimo, że nasza wartość mierzy wysoko. Jak to jest, że jesteśmy w czymś bardzo dobrzy, a tego nie widzimy? Dlaczego wydaje nam się, że wiele rzeczy można by zrobić lepiej?

Na te pytania jest tak wiele odpowiedzi jak dużo problemów się o nas otarło. Każdy z nas miał inne dzieciństwo, inne relacje z rodziną, inne związki, innych znajomych, inne doświadczenia w szkole, pracy... Jedno jest pewne - nasze poczucie własnej wartości kształtuje się przez lata, przez lata ktoś może je sukcesywnie burzyć lub zdeptać w jednej chwili. 

 www.teslowa.pl

Ale nie rozczulajmy się nad tym. Przeszłości nie zmienimy, lecz nie zostajemy w tej sytuacji bezsilni:) Możemy popracować nad postrzeganiem jej w teraźniejszości - by w przyszłości czerpać korzyści z wypracowanych wartości. 

Gdy jesteśmy dziećmi patrzymy w lustro i widzimy siebie takimi jakimi jesteśmy. Gdy dziecko uśmiecha się do lustra - widzi uśmiechnięte dziecko, gdy wykrzywia minę - widzi dziecko z krzywą miną. Nie widzi przeszłości ani przyszłości. 



Gdy człowiek dorosły patrzy w lustro, widzi defekty w swoim wyglądzie, widzi siebie w przyszłość w gorszym wydaniu niż faktycznie może być:) Czasami widzi osobę, która jest zmęczona, czasami atrakcyjna, czasami szczęśliwa, czasami zaniedbana... Wszystko zależy od sytuacji w jakiej się dana osoba znajduje. Naszym samoopisem manipuluje stan emocjonalny, doświadczenia życiowe, partnerzy, znajomi, otoczenie - poczucie własnej wartości. 



Gdy człowiek jest w wieku podeszłym patrzy w lustro, które pokazuje mu przeszłość i teraźniejszość. Często widzi siebie w najlepszym okresie życia, którego nikt mu już nie zwróci - po czym wraca do rzeczywistości i znowu widzi prawdziwe odbicie. Nie spogląda w lustro przez pryzmat ocen innych, teraz sam siebie ocenia, ponieważ jego oceniono już dawno temu. I albo zweryfikował to w odpowiednim czasie, dochodząc do wniosku, że nigdy wszystkim nie dogodzi - albo nadal żyje tak jak "wypada" wcale się pod tym nie podpisując.


Nasze poczucie własnej wartości idzie z nami przez życie. Częściowo przekazujemy je naszym dzieciom. Czasami jest nieadekwatnie niskie do naszych dokonań, a czasami jest na wyrost. Bardzo ważne jest, aby "dogadać się" z samym sobą, zrozumieć przeszłość, wierzyć w przyszłość i zmieniać teraźniejszość! Nikt nam nie zabroni walczyć o siebie jeśli na to nie pozwolimy. 


 www.demotywatory.pl

Pamiętajmy, aby nie oceniać innych, bo czasami nasza ocena może mieć duży wpływ na czyjeś życie. Niektórzy nie mają wsparcia, które odgrywa istotną rolę w budowaniu poczucia własnej wartości.
Wspierajmy bliskie nam osoby, aby mogły spojrzeć w lustro nie doszukując się w nim kogoś innego. 


Życzę własnego "pięknego" odbicia w lustrze:)

środa, 9 grudnia 2015

POPEŁNIAMY BŁĘDY, BO SĄ ONE NIEZBĘDNE W ŻYCIU

Czasami trzeba zrobić duży krok w tył, żeby następnie w ogóle ruszyć z miejsca. Ludzie bardzo się tego boją - wolą iść z bagażem niepowodzeń, byle cały czas do przodu - niż cofać się, by naprawić/wyjaśnić błędy. Pytanie tylko, czy da się iść do przodu nie naprawiając tego co się popsuło?


 www.demotywatory.pl

Należy się zastanowić, jaką rolę odgrywają w moim życiu "niezałatwione sprawy" z przeszłości, i o jak dalekiej przeszłości mówimy. Nie warto rozstrzygać sporu sprzed kilku lat - nic to nie wniesie - warto natomiast zażegnać konflikt i wyciągnąć czystą kartę. Nie czekajmy bezczynnie, aż ktoś zrobi pierwszy krok. Jeśli często myślimy o kimś kto nas zranił (w naszym mniemaniu) to znaczy, że ta osoba wiele dla nas znaczyła. 

Pamiętajmy, że żyjąc z kimś bardzo blisko ciężko uniknąć nieporozumień, różnicy zdań,  a czasami porostu przesytu sobą. Istnieje taka "teoria", że jeśli ludzie się kłócą tzn., że im na sobie zależy. Byłabym ostrożna w związku z takim myśleniem, ale coś w tym jest, bo z osobami, które są nam obojętne, często zrywamy kontakt, ograniczamy relacje. Obojętność jest odczuciem najgorszym z możliwych - pozbawionym emocji, a relacje budujemy właśnie na emocjach. 

www.myslizlote.pl

Aby życie było ukierunkowane pozytywnie należy je dobrze "zdiagnozować". Gdy jesteśmy chorzy idziemy do lekarza, który nas bada i stawia diagnozę, po czym podejmuje leczenie (w skrócie). Często wracamy na kontrolę, i albo kończymy leczenie ze skutkiem pozytywnym  (została postawiona słuszna diagnoza i dobrane odpowiednie metody leczenia), albo szukamy dalej przyczyny, ponieważ leczenie nie przyniosło odpowiedniego rezultatu. Podobnie jest z naszym życiem. Możemy żyć z dnia na dzień, a swoje życie poddać losowi lub przyglądać się mu, wyciągać wnioski i stosować środku zaradcze w razie niepowodzeń. 

iqkartka.pl

W życiu potrzebne są błędy, niepowodzenia, a nawet ośmielę się napisać "przykrości". To właśnie one uczą nas pokory, szacunku, wzbogacają mądrość życiową. Jednak ich wartość ma znaczenie tylko wtedy, gdy czegoś nas uczą.  Nie bądźmy wobec siebie zbyt krytyczni, nie rezygnujmy z postawionych sobie celów po kilku niepowodzeniach - to właśnie te niepowodzenia są naszym triumfem gdy osiągniemy cel. To dzięki nim mamy wiedzę, której nam brakuje, gdy nie popełniamy błędów. 
 iqkartka.pl
Człowiek w naturalny sposób (raczej) dąży do osiągnięcia celu unikając błędów, nie popełnia błędów celowo (chyba, że ma w tym cel:). Namawiam jednak do głębszych refleksji, przyglądania się sobie i otoczeniu. Bądźmy bardziej świadomi, bardziej zżyci z sobą. Życie jest trudne (nie myl z ciężkie:) - nikt nam do niego nie dał instrukcji obsługi!!!
Życzę nie popełniania tych samych błędów!

poniedziałek, 7 grudnia 2015

DAJ MI SWÓJ PROBLEM - A MÓJ SAM SIĘ ROZWIĄŻE

Gdy borykamy się z jakimś problemem, to często mamy odczucie, że nic nam się nie chce. Nie potrafimy znaleźć sensownego wyjścia z sytuacji. Wiele rzeczy odkładamy na później, albo robimy bez większego zastanowienia. Nie korzystamy z jednego prostego rozwiązania: skupianiu się na problemach innych. Nie służy to odwlekaniu własnych dylematów, ale zdystansowaniu się w stosunku do nich. 



Pomaganie innym uczy cierpliwości, pokory, szacunku. Sprawia, że zaczynamy dostrzegać to, czego wcześniej nie zauważaliśmy/docenialiśmy. Rzuca światło na codzienność, która nabiera aury wyjątkowości. 

Pomaganie jedno ma imię - nie powinno się go ważyć na lepiej/gorzej, mniej/więcej. Gdy pomagamy sąsiadowi, koledze w pracy, lajkujemy akcje charytatywne przez internet, udzielamy się w schronisku, jesteśmy darczyńcą w różnych instytucjach pomocowych - bez względu na "rozmiar" pomocy - cały czas mówimy o pomaganiu, szerzeniu dobra, sprawianiu, że komuś lepiej się żyje. 



Pomaganie ma cudowną moc zarażania! Gdy opowiadamy o swoich szczytnych celach/dokonaniach innym wzbudzamy w nich chęć pomagania lub chociaż zyskujemy z ich strony uznanie. Uznanie nie powinno mieć większego znaczenia dla nas, ale skoro ktoś pochwala nasze czyny tzn, że w pewnym sensie się pod tym podpisuje i istnieje większe prawdopodobieństwo, że sam kiedyś pomoże. 

O pomaganiu już kiedyś pisałam, teraz zależy mi żebyśmy skupili się trochę na sobie. My również jesteśmy ważni - nasze problemy są ważne. Ale czasami bywa tak, że nie mamy siły zajmować się własnymi problemami. A gdy nie mamy na nie siły i motywacji, to proponuję pomóc innym, skupić się na rozwiązywaniu czyichś problemów, wtedy nasze być może same znajdą rozwiązanie, lub chociaż odnajdą właściwą drogę ku rozwiązaniu. 

Jeśli w to nie wierzycie, to zastanówcie się nad tym: Gdy coś się nie sprawdza, trzeba iść inną drogą. Jeśli wielokrotnie obmyślaliście sposób na rozwiązanie własnych problemów, ale nic sensownego nie przychodziło Wam do głowy, lub po prostu nic się nie sprawdziło - to czy nie warto pomóc innym, zdystansować się, odświeżyć/zresetować umysł - może rozwiązanie nasunie się samo. Pomagając innym jesteśmy bardziej kreatywni, ponieważ wyłączamy czynnik emocjonalny, który często zniekształca rzeczywistość. Być może wtedy zabłyśnie nam bajkowa "żarówka" nad głową:)

www.cytater.pl

Życzę empatii i błyskotliwości