MojeLustro

sobota, 30 września 2017

W KONTAKCIE

Nie bardzo wiem, jak to jest nie "lubić" ludzi...nie wierzyć w ludzi...nie utrzymywać bliskich relacji z ludźmi... Kiedyś pisałam, o tym że lubię samotność, ale tą z wyboru...tą, którą uzgadniam sama ze sobą. Samotność, która wymyka nam się spod kontroli jest "chorobą" stopniowo postępującą, a lekarstwem na nią - tylko ludzie...prawdziwi....Ci którzy chcą być z własnej woli. Mam wielkie szczęście...lub pewne cechy, które "trzymają" przy mnie "moich ludzi"...od lat tych samych. To ogromna wartość w moim życiu. Nie trudno jest "kolekcjonować" znajomych na FB, nie jest wyzwaniem mieć wielu kumpli...lecz sztuką a raczej ciężką pracą jest mieć przyjaciół, którzy są z nami "od zawsze". Oni nie potrzebują pretekstu aby się z Tobą spotkać i nie szukają wymówki aby się nie spotkać. Przy niech nie spinasz się gdy zarabiasz mniej i nie krępujesz gdy zarabiasz więcej. Gdy przywitasz ich w dresie nie dowiesz się od "innych" jak źle wyglądałeś, a gdy rozstaniesz się z partnerem to oni nie rozstaną się z Tobą. Nie czujesz presji aby regularnie raz w tygodniu się odezwać, aby podtrzymać kontakt, bo jak zadzwonisz za miesiąc to nie rzucą słuchawką. Gdy spotkasz się z nimi za pół roku...bo mijaliście się w terminach...to nadal będzie o czym gadać (nie koniecznie o pogodzie:) Powiedzą Ci prawdę, lecz przeproszą gdy zaboli...mimo to skłamać nie potrafią...bo i dlaczego...skoro z kłamcami utrzymywać kontaktu byś nie chciał...
 
 
To dosyć trudna relacja...z pozoru...bo przyjaźń dzieje się sama...żyje swoim życiem...z przyjaźnią jest jak z pracą z powołania. Gdy coś bardzo lubimy robić i jesteśmy w tym dobrzy...przychodzi nam to z łatwością...Przyjaźń to ciężka praca, bo wymaga od nas tolerancji i zaangażowania...nie raz poświęcenia...jednak należy sobie uzmysłowić, że i w stosunku do nas jest ktoś tolerancyjny...zaangażowany i poświęca dla nas swój czas...uwagę...ale odbywa się to z przyjemnością a nie z powinności...wtedy mówimy o przyjaźni...
 
Nie lubię nadużywać słowa PRZYJAŹŃ, jednak nie jestem osobą, która boi się porażki...jeśli kogoś uważam za przyjaciela, a się na nim zawiodę...to się zawiodę i już...życie weryfikuje przyjaciół...za nikogo życia oddać nie muszę. Ale nie o "potęgę" słowa tu chodzi. Chodzi o kontakt...o komunikację...o relację...nie chodzi o nazywanie ludzi przyjaciółmi, kolegami, kompanami...
 
 
Mam takie odczucia, że dla nich chce się piec ciasta, gotować nawet gdy zmęczenie odradza tego typu działania..."sprzątać" po nich, bo przecież odmawiasz gdy proponują pomoc;) Dla nich po prostu tak ustawiasz dzień/tydzień/miesiąc aby się z nimi spotkać...bo kontakt z nimi to czysta przyjemność, która rekompensuje gorszy dzień, kłótnię w pracy, złą pogodę...Dobre relacje sprawiają, że cieszymy się na dzień jutrzejszy i chętnie wracamy myślami do dnia wczorajszego...codzienne czynności nie są obowiązkami a "oczywistą oczywistością", problemy w pracy to nie dramat życiowy a powód do głębszych refleksji przy kawie, a "odchyły" w związku to tylko okres przejściowy, nad którym należy popracować, a nie powód do rozstania...
 
A gdy zapraszają Cię do siebie...częstują aromatyczną herbatą...a ona zawsze smakuje lepiej u nich - to chyba nazywa się "MAGIA DZIELENIA SIĘ Z INNYMI".
 
 
Życzę Wam...pozostać W KONTAKCIE:) jesień temu sprzyja...
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz