MojeLustro

wtorek, 12 stycznia 2016

OSZCZĘDNOŚCI CIESZĄ:)

O konsumpcjonizmie już pisałam, ale chętnie do niego wrócę, tylko w innym kontekście. Mam to wydam - nie mam to ponarzekam.

Wszyscy wiemy, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Im więcej zarabiamy, tym więcej wydajemy. Przestajemy się cieszyć z małych rzeczy, bo szybko chcemy mieć duże.


Zapominamy jednak w jakiej pułapce utknęliśmy - pułapce konsumpcjonizmu, w której cena nijak się ma do jakości. Płacimy za metki, które "odpadają" gdy kończy się gwarancja. Producenci w pogoni za nowością wypuszczają na rynek "masówki", których gwarancja mija po upływie 2 lat. Sprzęt jest przygotowany tak, aby te dwa lata na wojnie z konsumentem przetrwał, po czym pada, a ty kupujesz nowy, bo w sumie ten i tak już jest stary. Producent przez te dwa lata wypuścił już kilka nowych modeli. Oczywiście, gwarancję możemy mieć dłużej...o ile za nią zapłacimy:)


I tak zabawa w "nowość" jest coraz to lepsza. A Twoje potrzeby coraz większe. Sama jestem człowiekiem, który ma słabsze momenty w życiu i również wpadam w sidła wydawania pieniędzy, ale ostatkami sił wdrapuję się na górę i wtedy jestem szczęśliwa.

Czy ludzie, których stać na "wszystko" są szczęśliwi? Różnie z tym "pieniężnym" szczęściem bywa. Nie od dziś wiadomo, że ludzie zamożni często są samotni i nieszczęśliwi. Nie od dziś wiadomo, że człowiek biedny potrafi się cieszyć zdrowiem i drobnymi rzeczami.


Czasami jest tak, że coś miało cieszyć, a nie cieszy.. Kupiło się super hiper extra telefon, który miał zaspokoić moją "próżność", a nie zaspokoił. Okazało się, że można było dorzucić 200zł i mieć nowszy model... Kupiło się odpowiedni model samochodu, który miał zanieść na wyższy poziom, a jednak reprezentuje ten sam poziom tyle, że opłat mi doszło...

Kredyt na dom, mieszkanie, samochód - często (prawie zawsze :P ) jest niezbędny, ale na TV, laptop, telefon, ciuchy...sama nie wiem:)
Wiele rzeczy możemy w życiu posiadać, tylko należy sobie zadać pytanie po co? Czy są mi one potrzebne, czy podniosą mi samoocenę (jeśli tak, to radzę popracować nad samooceną).


Mimo wszystko zachęcam do oszczędzania. Oszczędzanie samo w sobie cieszy, oczekiwanie na uzbieranie całej sumy, dreszczyk podniecenia, gdy uzbieramy więcej i gdy w trakcie oszczędzania cena wymarzonej rzeczy spadnie;) W ostateczności rzecz, na którą odkładaliśmy miesiącami objęta jest nadzwyczajną ochroną. Zyskuje status "wyjątkowej" - bardziej o nią dbamy, nie należy do rzeczy codziennych, tylko do tych "odświętnych":) Aby ją kupić, ciężko się napracowaliśmy, więc patrzymy na nią z szacunkiem.


Czy przesadzam? Nie wiem, nie wszyscy zarabiamy średnią krajową (nie wspomnę o "wyższej krajowej"), a jeśli na co dzień nie możemy sobie dogadzać, to czy jak już sobie dogodzimy nie wpisuje się to w naszą przegrodę "wyjątkowości"...

Pamiętajmy też o dzieciach. Nie odbierajmy im radości z oszczędzania. Dzieci bardzo lubią mieć poczucie, że coś sobie kupiły za "własne" pieniądze. Myślę, że te rzeczy też są przez nie inaczej traktowane, bo przecież, czas oczekiwania trwał "wiecznie"!


Życzę wielu oszczędności:)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz